Royal Fern Phytoactive Cream to krem o luksusowej cenie, który nie do końca jej dorównuje.
Składniki aktywne:
- ekstrakty botaniczne
- kwas hialuronowy
Aplikacja:
Krem rozprowadza się świetnie, dosyć szybko wchłania i pozostawia na skórze lekką, ale dosyć otulającą warstwę. Ma delikatny, przyjemny, kwiatowy zapach. Opakowanie jest z miłego plastiku typu soft-touch.
Moje odczucia:
Nawilżenie jest wyczuwalne, długotrwałe i na zadowalającym poziomie. Szczególnie dobry jest po złuszczaniu, ponieważ szybko przywraca skórze komfort. Bardzo lubiłem używać najpierw esencji kwasowej z RF, potem serum z tej linii i tego kremu – wtedy skóra była przyjemnie odżywiona i zresetowana. Krem jest wydajny. Znam jednak takie, które funkcjonalnie od niego zbytnio nie odstają, a kosztują dużo mniej. Esencja z tej linii postawiła poprzeczkę wysoko – niby jest dosyć droga, ale starczy na wieki i jest bardzo udanym delikatnym produktem kwasowym, który robi różnicę. Krem już jest astronomicznie drogi (1085 zł) i za tę cenę oczekuję konkretnego wow na skórze i luksusowej aplikacji. Ze składników najciekawszy jest opatentowany przez markę liposomalny ekstrakt z paproci (ja z reguły rzadko ekscytuję się ekstraktami, chyba że mają albo bardzo dobre badania aparaturowe, albo gotowa formuła ma takie badania), ale chciałbym zobaczyć tutaj trochę więcej klasycznych składników aktywnych.
No i tutaj jest mimo wszystko lekkie rozczarowanie, bo sam krem jest bardzo bardzo poprawny, nie można się do niczego tak naprawdę przyczepić. Ale patrząc na tę półkę cenową (Lancome Absolue, Armani Crema Nera, Sisley, Chanel, Forlled, May Lindstrom) to jednak trochę mu brakuje w kwestii hedonizmu. Krem za okolice 1000 zł to w końcu nie konieczność, więc chciałbym mieć tu do dyspozycji trochę więcej przymiotników niż ’poprawny’ czy ’nawilżający’. Jeśli chcecie wypróbować i jest to dla Was produkt ze zwyczajowej półki cenowej – uważam, że w sumie warto. Jeśli to dla Was produkt aspiracyjny, na który musielibyście przyoszczędzić – są inne opcje.
PS. to samo uważam o serum, które jest podobnie drogie, ale podobnie ’tylko’ poprawne, nie tak dobre jak Genifique czy Advanced Night Repair do których bym je porównał. Tak więc ono recenzji się nie doczeka, bo byłaby bliźniacza, a ani ja ani Wy nie mamy na to czasu.
Dla Ciebie, jeśli: zwykle kupujesz kremy z półki luksusowej.
Nie dla Ciebie, jeśli: uważasz, że krem za 1000 zł to przesada.
Kupisz go m.in tu: https://www.galilu.pl/phytoactive-cream
Produkt otrzymałem jako PR bez wymagań dot. ekspozycji na profilu.