W świecie perfum bywa tak, że chęć uwiecznienia uczuć i wspomnień owocuje powstaniem ponadczasowych, celebrowanych zapachów. Z tego pragnienia bierze swój początek marka Eau D’Italie, stworzona przez Sebastiana Alvareza Murenę oraz jego żonę, Marinę Sersale, właścicieli jednego z najbardziej luksusowych hoteli na świecie – wyglądającego jak wyciągniętego z filmów Wesa Andersona Le Sirenuse we włoskim Positano, perle Costa D’Amalfi. Z Sebastianem udało mi się spotkać w warszawskiej perfumerii Galilu, gdzie przeprowadził mnie przez historię swoich zapachów (fot. materiały prasowe Galilu)
Skąd pomysł na Eau D’Italie?
Musimy się trochę cofnąć w czasie. W 2001 roku Le Sirenuse obchodził swoje 50 urodziny, w tym czasie dostał także nagrodę Condé Nast Traveler jako najlepszy hotel świata. Na październik tego roku zaplanowaliśmy wielką imprezę z tych okazji, zaprosiliśmy 400 osób na trzydniowe święto. Niestety, we wrześniu 2001 świat się zatrzymał i odwołaliśmy całe przedsięwzięcie. Rok później z rodziną siedzieliśmy na tarasie i zdaliśmy sobie sprawę, że w sumie nie upamiętniliśmy w końcu tej okazji. Stwierdziliśmy, że zrobimy własny zapach. Wtedy nie było jeszcze rozpowszechnionych perfum niszowych, więc było dosyć trudno. Po dosyć długich rozważaniach jak w ogóle to zrobimy spotkaliśmy czarującego perfumiarza, Bertranda Duchaufoura. Z nim zidentyfikowaliśmy to, co sprawia, że zapach hotelowego tarasu latem jest tak wyjątkowy – rozgrzaną terakotę kafelek, waz i amfor. To było serce zapachu, a wokół niego obudowaliśmy całą kompozycję – tak powstał zapach Eau D’Italie, który miał premierę w 2004 roku, wraz z linią kosmetyków hotelowych. Nie było planów na więcej, to nie był projekt komercyjny, ale stało się coś, czego się nie spodziewaliśmy – paryskie Collette i mediolańskie Corso Como, czyli jedne z najlepszych butików na świecie, zainteresowały się tym zapachem i chciały go sprzedawać. Dało nam to dużą popularność w krótkim czasie, hotel nie mógł podołać temu wyzwaniu. Mieliśmy wybór – albo zrezygnować, albo otworzyć prawdziwą markę perfumiarską. Przewijamy do 2023, gdzie mamy już całe portfolio marki Eau D’Italie oraz markę Altaia.

Jak udało się Wam na początku utrzymać spójną tożsamość marki hotelu i perfum w tym burzliwym okresie?
Eau D’Italie jest w sumie duchowo połączone z hotelem. Flakony tych perfum też są inspirowane estetyką hotelu. Altaia z drugiej strony jest zupełnie innym tworem, bez związku z hotelem. Największa różnica jest w zarządzaniu hotelem i marką perfum – tutaj rzeczywiście są różnice, nie mają ze sobą nic wspólnego.
Co było inspiracją dla kolejnych zapachów Eau D’Italie?
Na początku nie było na nie specjalnych planów, to stało się organicznie. Obmyślając nowe zapachy stwierdziliśmy, że wyruszymy na olfaktoryczną podróż po Włoszech. Nie do końca jest to podróż w znaczeniu geograficznym, bardziej podróż po wspomnieniach, albumie rodzinnym. Miejsca, rzeczy, wrażenia.
Jaka jest Twoja ulubiona nuta zapachowa, którą kojarzysz z Włochami?
Tradycyjnie – nuty cytrusowe. Osobiście – zapach drzew piniowych skąpanych w słońcu.
Czy masz jakieś wyjątkowe wspomnienia z zapachami Eau D’Italie w tle?
Jasne, że tak! Wszystkie te zapachy to wspomnienia. Przykładowo, już niestety wycofany Sienne l’Hiver to wspomnienie Toskanii zimą w butelce. Jardin du Poete tworzony również z Bertrandem kojarzę z Sycylią, ale inspiracja do niego przyszła w Rzymie, na naszym tarasie, gdzie rosną pomidory. To liście pomidorów nadają mu obłędnie zielonego charakteru.
Kiedy narodziła się Altaia?
W 2015 roku, podeszliśmy do niej zupełnie od innej strony niż do Eau D’Italie. Tam mieliśmy bardzo konkretną, wręcz namacalną inspirację, a tutaj chcieliśmy znaleźć coś diametralnie różnego. Kiedy poznaliśmy się z moją żoną Mariną w Positano, ponad 20 lat temu, okazało się, że nasze rodziny poznały się ponad 160 lat temu w Argentynie robiąc razem interesy. Mój pra-pra-pradziadek był pierwszym prezydentem Argentyny, który umożliwił cudzoziemcom inwestowanie w rozwój kraju. Na scenie pojawił się niejaki James Morrison, który w wieku 42 lat mimo skromnych początków stał się jednym z najbogatszych ludzi wiktoriańskiej Anglii i wybudował argentyńską kolej. James był pra-pra-pradziadkiem Mariny. Altaia to akronim – A Long Time Ago In Argentina. Pierwsze trzy zapachy Altaia są inspirowane z mojej strony Argentyną (Don’t Cry For Me), ze strony Mariny Wielką Brytanią (By Any Other Name) i chińską odą do pomarańczy z XII wieku, gdzie pomarańcza jest symbolem miłości, wierności i szczęścia (Yu Son).. Poznaliśmy się w ogrodzie siostry Mariny w Positano, gdzie rośnie jedno samotne drzewko pomarańczowe.
Można w takim razie powiedzieć, że Eau D’Italie jest o Włoszech, a Altaia o Was?
Zdecydowanie tak, Altaia przez lata wyewoluowała bardziej w stronę opowieści o miłości.
Ostatnie pytanie – co jest obowiązkowym miejscem do zobaczenia na Twojej mapie Positano?
Proste. Rzymska willa – niedawno otwarta, stosunkowo świeżo odkryta, z zachowanymi malowidłami na ścianach. Barwniki na ścianach nie miały dostępu do tlenu, więc nie zdążyły zblednąć i są niesamowicie nasycone. To warto odwiedzić!
Po rozmowie o historii marki przeszliśmy do podróży przez ich perfumy. Polecam przejść się do Galilu i poznać wszystkie zapachy, ponieważ jest ich naprawdę sporo i każdy ma dosyć zdecydowaną tożsamość. Jest tu coś dla każdego, ale szczególnie dla wielbicieli kwiatowych propozycji – dla nas to marka wręcz obowiązkowa. Moimi ulubieńcami podzielę się Z wami poniżej.

Z Eau D’Italie:
- Un Bateau Pour Capri – zapach bukietu kwiatów, inspirowany perfumami div operowych z lat 60. Jest czysty, wręcz trochę mydlany, realistyczny.
- Acqua Decima – perfumy oddające zapach Sentiero Degli Dei, ścieżki rozciągającej się na klifach Costa D’Amalfi, wysoko nad Positano. Rozgrzane drewno, cytrusy, neroli, bryza.
- Rosa Greta – Od Grety Garbo, która po nagłym zniknięciu z Hollywood została odnaleziona w Ravello wraz z (skądinąd polskiego pochodzenia) kochankiem. To róża z liczi, mokra i lekko ambroksanowa. Mi kojarzy się w pewien sposób z L’Ombre Dans L’Eau Diptyque, ale jeśli Diptyque jest nocą, to te perfumy są dniem.
- Jardin Du Poete – mineralno-zielony, cierpki zapach z łodygami pomidora na pierwszym planie.
- Fior Fiore – jaśmin, pozbawiony animalnych nut składowych. Też w pewnym sensie mokry. Idealny do nakładania warstwowego, na przykład z…
- Graine De Joie – czerwone, dojrzałe owoce na granicy pęknięcia – słodkie owoce leśne i kwaskowate granaty podciągnięte piżmem. Bardzo letnie.
- Easy To Love – kremowa figa i kwiaty. Tylko tyle i aż tyle.
Z Altaia:
- Atacama – słony piasek, kwiaty i iskrząca tonka. Niekonwencjonalny i zdecydowanie przykuwający uwagę. Inspirowany chilijską pustynią, która co jakiś czas po wyczekiwanym deszczu pokrywa się morzem kwiatów.
- Wonder of You – zblendowane drzewo cytrusowe, z liśćmi, owocami i drewnem. Praktycznie soczysta pulpa owocowa. Niesamowity zapach, ale ulotny.
- Don’t Cry For Me – krzak jaśminu po deszczu. Tutaj mamy podobny jaśmin do tego z Fior Fiore, ale podany w inny sposób.
- By Any Other Name – róża, która zdecydowanie nie jest mdląca. Powiedziałem Sebastianowi, że chciałbym ją w formie sprayu do pomieszczeń, bo jest to zapach czysty i uzależniający.
Myślę, że każdy odkryje w ciekawym portfolio tych marek coś dla siebie.